Jak bardzo się myliłam. 👵💓💙💛
Myślałam, że pomaganie mamy po prostu w genach i tak pewnie jest u większości ludzi. Są jednak jednostki, które nie tylko pomagają , ale pod płaszczykiem pomocy załatwiają swoje sprawy lub po prostu ......:(
Nie rozumiałam, dlaczego zamiast przynieść swoje rzeczy do punktu zbiorczego, panie prosiły , abym po tą pomoc przyjechała i oddała to prosto w ręce potrzebujących. Tak robiłam, jeździłam woziłam nosiłam, choć zabierało mi to bardzo dużo czasu. Wisiałam na telefonie całymi dniami. Zaangażowałam męża, całą rodzinę, przyjaciół i znajomych. Żyliśmy życiem innych ludzi. Uchodźców. Cieszyłam się, że możemy pomóc. Jednak pomoc spontaniczna się skończyła i trzeba było zacząć prosić o pomoc indywidualnie.
Znowu dzwoniłam i prosiłam. Jednak sprawa okazała się o wiele trudniejsza. Uchodźców coraz więcej, coraz więcej dzieci i mamusiek potrzebujących artykułów pierwszej potrzeby. Żywności już nie z długim terminem, ale takiej do lodówki. Ile w tedy się nasłuchałam. Jakie było moje zdziwienie kiedy okazało się , że niektóre moje koleżanki ,przy pomocy wspólnej pracy po prostu sobie brały to co IM było potrzebne. Rozbebeszyły worki, kartony i reklamówki i pod płaszczykiem sortowania pewne rzeczy znikały. Pani która przyniosła płyny do kąpieli i szampony dla dzieci, widziała jak jej rzeczy trafiają w ręce tych dwóch pań. TO BARDZO PRZYKRE.
Ostatnio przyłączyłam się do pomocy , którą organizowała pani Anna Link. Zrobiła ogromną pracę na rzecz uchodźców wojennych. Przyjechał do nas pokaźny transport samochodami strażackimi. Zorganizowała zbiórkę rzeczy w Niemczech, a potem razem z mężem i wieloma ludźmi dobrej woli przywiozła je do Polski do Wołowa , aby można je było rozdać w śród uchodźców.
Zorganizowałam magazyn , którego ta pomoc może się rozejść. Wiele osób nie mogło się już doczekać na wózki, ubrania czy buty. Telefon poszedł w ruch i już następnego dnia były poumawiane osoby po przywiezione rzeczy.
Nie otwieramy kartonów, które są przeznaczone dla pani Olgi, czy innych koordynatorek. Przyjadą po pomoc z Ukrainkami.
Jak ja teraz mam postąpić. Zrobić aferę , czy po cichu odsunąć te panie. Jeśli nic nie powiem będą uważały, że tak mogą działać dalej. Muszę to ukrócić kosztem mojego spokoju. Nie śpię drugą noc, nie mogę się pogodzić jak można wykorzystać zajmowane stanowisko, dla własnych potrzeb. Jak jedna, czy dwie osoby niwelują bardzo dobrą pracę wielu innych ludzi.
Podjęłam decyzję powiem o tym co mnie boli na zebraniu zarządu. Po prostu tam pójdę i powiem wprost jak niszczą opinię zarządowi. Niech prezes coś z tym zrobi. O tym mówi się już dużo, operując nazwiskami. Niech się wstydzą. Nikt tu nie jest incognito. Niech nie udają że pomagają. Jeśli tak ma wyglądać ich pomoc to nie ze mną. :(