Mija już trzeci tydzień od mojej wizyty na poczcie w naszej miejscowości, a ja nadal nie mogę dojść do siebie i uwierzyć co mnie tam spotkało.
Kiedyś byłam pracownikiem poczty w Szczecinie i nigdy nie widziałam takiego kumoterstwa. Kontrola była zawsze bezstronna dla klienta jak i dla pracownika. Zawsze starała się wszystko wyjaśnić, a i tak klient zawsze miał rację, a tu ??????
Listonosz NASZ PAN. A pani Kontrola ?
Ale do rzeczy.
Od trzech lat nie korzystałam z usług poczty i pewnie nigdy bym już nie skorzystała, gdyby to zależało ode mnie. Zamówiłam 2 fotele na allegro, ale to producent zapewniał wysyłkę.
Gdy zobaczyłam, że idą przez pocztex, a raczej pocztę wiedziałam, że będę miała problem , ale nie myślałam , że aż tak wielki.
Na fotele czekałam, bo znałam termin wysyłki. Łudziłam się , że pocztex to nie listonosz.
Jakże się myliłam.
Nie zdziwiłam się, że byłam w domu a zamiast foteli znalazłam awizo w skrzynce. Norma.
Nawet pomyślałam, że to bardzo dobrze – nie będę miała kontaktu z naszym listonoszem. Nie chciałam konfrontacji.
Poczekałam, aż syn wróci z pracy i pojechaliśmy po fotele. Miałam pecha, na poczcie nie było prądu, ale poczta była otwarta.
Weszłam do środka, pani na okienku rozmawiała z klientką. Kiedy była moja kolej, podałam pani awizo i zapytałam, czy będę mogła odebrać paczkę skoro nie ma światła.
Pani odpowiedziała chwileczkę i wyszła na zaplecze. Byłam cała w skowronkach - takich foteli szukałam w necie przez m-c , a tu proszę już je mam. :)
Jakie było moje zaskoczenie, gdy zamiast pani z okienka, wyszła do mnie kontrola i już od drzwi na mnie napadła: najpierw zapytała która to pani (nazwisko) a potem: że nie czekałam, że pan był przywiózł fotele, że nie mam dzwonka, że mam tabliczkę na furtce „ zły pies” , że dzwonek mam założyć itp…
Robiła to mając w ręku telefon. W tym czasie za mną zrobiła się kolejka, ja byłam w szoku więc na początku odpierałam zarzuty – że byłam w domu, że psa mam , ale starego, że dzwonka nie założę , że ja tylko chcę odebrać moje fotele, itp….
ZAMILKŁAM GDY PANI POWIEDZIAŁA, że listonosz z paczką był, ale mam „Zły pies„ na tabliczce, (czułam się napadnięta). Owszem mam - jest już wyblakła przez 15 lat, ale tam pisze „ Ja tu jestem gospodarzem” i jest wizerunek psa.
W ty momencie jak mantrę powtarzałam : chcę moje fotele, ja chcę tylko odebrać moją paczkę. Bałam się , że jak wróci do nadawcy, ponownie będę musiała tu przyjść po paczkę ponownie wysłaną przez producenta, tyle że już na mój koszt.
Gdy Pani dalej podniesionym już głosem mówiła , on trąbił, a mnie nie było. Gdyby trąbił to mój stary pies i sąsiada , młody podnieśli by taki szczek, że każde z nas by wyszło, jak zawsze.
Ostatnio remontuję i wyposażam cały dom. Nikt z kurierów z żadnej firmy nie miał problemu z dostarczeniem jakiejkolwiek paczki, nawet pani która nam dowozi picce. Wystarczy zatrąbić lub zadzwonić na telefon i sprawa jest załatwiona pozytywnie. Tylko nasz listonosz ma z tym problem, a właściwie ze mną.
Kiedy zaczął pracować , zdarzały mu się wpadki z pomyleniem nazwiska, lub zamianą adresu. Im częściej zwracałam mu uwagę było tylko gorzej. W końcu dałam spokój. W myśl zasady nie rusz nie będzie ……. Sama jestem sobie winna :(
Ale niestety miałam firmę w domu i gdy zamiast awiza znalazłam w skrzynce list polecony z banku, dostarczony do skrzynki po terminie odwołania. I na dodatek z pieczęciom daty wstecznej prawie 14 dni. Byłam zła. W banku nic nie załatwiłam bo było za późno, wtedy napisałam skargę na naszego listonosza. Było to ponad 10 lat temu.
I to wtedy zaczęła się moja gehenna. Na szczęście zaczęły się zmieniać formy dostarczania wiadomości i paczek. Z poczty prawie nie korzystałam, no chyba, że nie miałam wyjścia. Pan dla mnie nie istniał. No ale…...
Mimo upływu lat nie zmienił się stosunek tego pana do mnie. Nie dość , że sam nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, to w tą wojnę wkręcił kontrolę. Ta pani występowała już jako rozjemca, ale wtedy nie czułam się poniżona, mimo że nie składałam już nigdy żadnej skargi to i tak wychodziła do mnie. Zawsze miała coś do powiedzenia.
To co teraz się działo, nie wiadomo jak by się skończyło gdyby nie pan, który stał za mną i widząc co się dzieje podniósł głos, i chciał wyjść. Kontrola wyszła nie mówiąc ani, przepraszam ani nic. Stałam wryta i nadal nie wiedziałam czy dostanę swoją paczkę. Dopiero pani z okienka ogarnęła sytuację.
Do dziś czuję się upokorzona i oceniona przez tą panią kontrolę. Myślałam, pójdę wyjaśnię, ale moi znajomi zasugerowali, że to nie ma sensu, bo ona i tak już ma wyrobione o mnie zdanie i nie chce znać prawdy. Wychodząc do mnie , wymieniła moje nazwisko tak, że każdy kto był na poczcie je słyszał. Nadal nie mogę zrozumieć jak panu listonoszowi udało się wpakować do samochodu dwa duże fotele zapakowane razem, skoro my musieliśmy je na miejscu rozpakować z kartonu i każdą część osobno do dużego samochodu osobowego zapakować. Inaczej nie chciał wejść.
Jestem osobą działającą charytatywnie na naszym terenie i szkalowanie mojej osoby szkodzi mojemu wizerunkowi. Zastanawiam się jak ze mną mogą współpracować związki, urzędy - tylko nie listonosz.
No cóż wraca do nas to co siejemy..
Gdyby nie to, że poruszyłam problem na forum moich znajomych pewnie tego bym nie opisała, ale jeśli się nie reaguje to po prostu na takie zachowanie się zgadzamy. Ja się nie godzę.
Może dzięki temu, że przelałam mój żal na papier będę mogła im wybaczyć.
Nie dziwi mnie już , że nasza poczta musi sprzedawać słodycze, aby nadrobić straty w zarobkach. KAŻDEMU ODRADZAM WSPÓŁPRACĘ Z NASZYM URZĘDEM POCZTOWYM.
Lepszym wyjściem jest korzystanie z InPost lub kurierów, cena niewiele większa ale jaki komfort.
Co powinnam zrobić???
- Napisać do dyrekcji Poczty Polskiej.
- Dać do wiadomości naszej placówce?
- Opublikować na facebooku ???
- Może jednak zostawić i niech tam sobie sieją , kiedyś to zbiorą, bo dobro wraca i zło niestety też. :(