Etykiety

2021-11-05

Przygoda z pocztą.

Mija już trzeci tydzień od mojej wizyty na poczcie w naszej miejscowości, a ja nadal nie mogę dojść do siebie i uwierzyć co mnie tam spotkało.

Kiedyś byłam pracownikiem poczty w Szczecinie i nigdy nie widziałam takiego kumoterstwa. Kontrola była zawsze bezstronna dla klienta jak i dla pracownika. Zawsze starała się wszystko wyjaśnić, a i tak klient zawsze miał rację, a tu ??????

Listonosz NASZ PAN. A pani Kontrola ?

Ale do rzeczy.

Od trzech lat nie korzystałam z usług poczty i pewnie nigdy bym już nie skorzystała, gdyby to zależało ode mnie. Zamówiłam 2 fotele na allegro, ale to producent zapewniał wysyłkę.

Gdy zobaczyłam, że idą przez pocztex, a raczej pocztę wiedziałam, że będę miała problem , ale nie myślałam , że aż tak wielki.

Na fotele czekałam, bo znałam termin wysyłki. Łudziłam się , że pocztex to nie listonosz.

Jakże się myliłam.

Nie zdziwiłam się, że byłam w domu a zamiast foteli znalazłam awizo w skrzynce. Norma.

Nawet pomyślałam, że to bardzo dobrze – nie będę miała kontaktu z naszym listonoszem. Nie chciałam konfrontacji.

Poczekałam, aż syn wróci z pracy i pojechaliśmy po fotele. Miałam pecha, na poczcie nie było prądu, ale poczta była otwarta.

Weszłam do środka, pani na okienku rozmawiała z klientką. Kiedy była moja kolej, podałam pani awizo i zapytałam, czy będę mogła odebrać paczkę skoro nie ma światła. 

Pani odpowiedziała chwileczkę i wyszła na zaplecze. Byłam cała w skowronkach -  takich foteli szukałam w necie przez m-c , a tu proszę już je mam. :)

Jakie było moje zaskoczenie, gdy zamiast pani z okienka, wyszła do mnie kontrola i już od drzwi na mnie napadła: najpierw zapytała która to pani (nazwisko) a potem: że nie czekałam, że pan był przywiózł fotele, że nie mam dzwonka, że mam tabliczkę na furtce          „ zły pies” , że dzwonek mam założyć itp…

Robiła to mając w ręku telefon. W tym czasie za mną zrobiła się kolejka, ja byłam w szoku więc na początku odpierałam zarzuty – że byłam w domu, że psa mam , ale starego, że dzwonka nie założę , że ja tylko chcę odebrać moje fotele, itp….

ZAMILKŁAM GDY PANI POWIEDZIAŁA, że listonosz z paczką był, ale mam „Zły pies„ na tabliczce, (czułam się napadnięta).   Owszem mam - jest już wyblakła przez 15 lat, ale tam pisze „ Ja tu jestem gospodarzem” i jest wizerunek psa.

W ty momencie jak mantrę powtarzałam : chcę moje fotele, ja chcę tylko odebrać moją paczkę. Bałam się , że jak wróci do nadawcy, ponownie będę musiała tu przyjść po paczkę ponownie wysłaną przez producenta, tyle  że już na mój koszt.

Gdy Pani dalej podniesionym już głosem mówiła , on trąbił, a mnie nie było. Gdyby trąbił to mój stary pies i sąsiada , młody podnieśli by taki szczek, że każde z nas by wyszło, jak zawsze.

Ostatnio remontuję i wyposażam cały dom. Nikt z kurierów z żadnej firmy nie miał problemu z dostarczeniem jakiejkolwiek paczki, nawet pani która nam dowozi picce. Wystarczy zatrąbić lub zadzwonić na telefon i sprawa jest załatwiona pozytywnie. Tylko nasz listonosz ma z tym problem, a właściwie ze mną.

Kiedy zaczął pracować , zdarzały mu się wpadki z pomyleniem nazwiska, lub zamianą adresu. Im częściej zwracałam mu uwagę było tylko gorzej. W końcu dałam spokój. W myśl zasady nie rusz nie będzie ……. Sama jestem sobie winna :(

Ale niestety miałam firmę w domu i gdy zamiast awiza znalazłam w skrzynce list polecony z banku, dostarczony do skrzynki po terminie odwołania. I na dodatek z pieczęciom daty wstecznej prawie 14 dni. Byłam zła. W banku nic nie załatwiłam bo było za późno, wtedy napisałam skargę na naszego listonosza. Było to ponad 10 lat temu.

I to wtedy zaczęła się moja gehenna. Na szczęście zaczęły się zmieniać formy dostarczania wiadomości i paczek. Z poczty prawie nie korzystałam, no chyba, że nie miałam wyjścia. Pan dla mnie nie istniał. No ale…...

Mimo upływu lat nie zmienił się stosunek tego pana do mnie. Nie dość , że sam nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, to w tą wojnę wkręcił kontrolę. Ta pani występowała już jako rozjemca, ale wtedy nie czułam się poniżona, mimo że nie składałam już nigdy żadnej skargi to i tak wychodziła do mnie. Zawsze miała coś do powiedzenia.

To co teraz się działo, nie wiadomo jak by się skończyło gdyby nie pan, który stał za mną i widząc co się dzieje podniósł głos, i chciał wyjść. Kontrola wyszła nie mówiąc ani, przepraszam ani nic. Stałam wryta i nadal nie wiedziałam czy dostanę swoją paczkę. Dopiero pani z okienka ogarnęła sytuację.

Do dziś czuję się upokorzona i oceniona przez tą panią kontrolę. Myślałam, pójdę wyjaśnię, ale moi znajomi zasugerowali, że to nie ma sensu, bo ona i tak już ma wyrobione o mnie zdanie i nie chce znać prawdy. Wychodząc do mnie , wymieniła moje nazwisko tak, że każdy kto był na poczcie je słyszał. Nadal nie mogę zrozumieć jak panu listonoszowi udało się wpakować do samochodu dwa duże fotele zapakowane razem, skoro my musieliśmy je na miejscu rozpakować z kartonu i każdą część osobno do dużego samochodu osobowego zapakować. Inaczej nie chciał wejść.

Jestem osobą działającą charytatywnie na naszym terenie i szkalowanie mojej osoby szkodzi mojemu wizerunkowi. Zastanawiam się jak ze mną mogą współpracować związki, urzędy -  tylko nie listonosz.

No cóż wraca do nas to co siejemy..

Gdyby nie to, że poruszyłam problem na forum moich znajomych pewnie tego bym nie opisała, ale jeśli się nie reaguje to po prostu na takie zachowanie się zgadzamy. Ja się nie godzę.

Może dzięki temu, że przelałam mój żal na papier dę mogła im wybaczyć.

Nie dziwi mnie już , że nasza poczta musi sprzedawać słodycze, aby nadrobić straty w zarobkach. KAŻDEMU ODRADZAM WSPÓŁPRACĘ Z NASZYM URZĘDEM POCZTOWYM.

Lepszym wyjściem jest korzystanie z InPost lub kurierów, cena niewiele większa ale jaki komfort.

Co powinnam zrobić???

 - Napisać do dyrekcji Poczty Polskiej.

- Dać do wiadomości naszej placówce?

- Opublikować na facebooku ???

- Może jednak zostawić i niech tam  sobie sieją , kiedyś to zbiorą, bo dobro wraca i zło niestety też. :(


2021-10-30

Myśli w nocy.

Zaraz będzie trzecia w nocy, a ja nadal nie mogę spać. Ciągle mam gonitwę myśli. Cały czas rozpamiętuję dzisiejsze wydarzenia. Na zasadzie, co by było, gdyby?

Twarze, miny, uśmiechy. Nie ma to już znaczenia, a jednak. Było miło. Kawka, muzyka, nagrody dla uczestników turnieju. 

A potem ja dostałam kwiaty i podziękowania. 

Zrezygnowałam sama z funkcji. Okazało się , że nie jestem jeszcze gotowa na konfrontacje z ludźmi. Seniorzy w większości nie zadowoleni z tego co się robi , ale sami nic nie robią tylko narzekają. Byłam zderzakiem między zarządem, a innymi członkami związku i nie dałam rady. Ciągle wszystko biorę do siebie. 

Żyję w myśl zasady nie rób drugiemu co tobie nie miłe. Ciągle stawiam się na miejscu innych. 

I po co?  Jeśli ja mogę zobaczyć coś pięknego : film, sztukę teatralną czy inne piękne zjawiska. Chcę się nimi dzielić. Dlatego mam zapędy do działania. Tylko czy to ma sens? Nowa "przyjaciółka" mówiła, po co ci to? Daj sobie spokój, oni na twoim grzbiecie chcą sobie wyrobić markę. Myślałam że to prawda, po prostu jej wierzyłam. Jakaż byłam głupia. Wierzy się tylko dawnym sprawdzonym przyjaciołom.

Dziś  oficjalnie podziękowano mi za miniony czas i pracę w zespole. Choć zrezygnowałam sama, i tak naprawdę zmienił się tylko mój status, to poczułam w sercu ukłucie. Zakręciła się łezka.

Coś się kończy, aby mogło zacząć się coś nowego.

Taką miałam nadzieję. Na nową współpracę z nowymi ludźmi. Były nowe plany, z szerokim rozmachem. Byłam pełna optymizmu. Mówiłam głośno o moich pomysłach. A ludzie jak to ludzie, niektóre pomysły wykorzystali tyle, że z innymi nowymi ludźmi. Teraz czuję gorycz i żal sama do siebie, że tak dałam się podejść  i to nowej "przyjaciółce". No cóż człowiek całe życie uczy się na błędach, szkoda tylko że na swoich.

Nadal będę robiła swoje , tyle, że  nie z nowymi ludźmi, a z tymi co mi kiedyś zaufali. Znowu mam nowe pomysły. Dziś dwa puściłam w obieg przy tych starych i tych nowych ludziach.  Którzy je zrealizują ze mną?

Czy kiedyś się nauczę, że powinnam mieć ograniczone zaufanie do ludzi, że kiedy cię ranią to boli. Nawet bardzo. 

Komu tu wierzyć?



2021-10-28

Żona

 Z doświadczenia wiem, że żoną być nie jest łatwo. 
Dwoje młodych, jakże często nie doświadczonych ludzi, z marzeniami o śpiewaniu, graniu lub podróżach. 
Z głową jeszcze w chmurach - marzymy, o mieszkaniu w pięknym miejscu, o zachodach i wschodach słońca, idących przez życie razem trzymając się za ręce. 
Rozpoczynamy swoją drogę we dwoje. Wierzymy, ze wszystko nam się uda, że wszystko osiągniemy, że razem damy radę. Nie myślimy w tedy o starości czy emeryturze.
Jesteśmy młodzi silny ciałem i duchem. Wydaje się nam, że pokonamy wszystko. Nie ważne gdzie, ważne aby razem. 
Jeszcze miłość grzeje nas. 
Nawet jeśli małżeństwo było z rozsądku , ot po prostu ty sam, ja sama, lubimy swoje towarzystwo, jest nam ze sobą dobrze - spróbowaliśmy być razem.
Wyszłam za mąż na dwa lata. 😂

Teraz jest łatwiej. Są związki partnerskie, rodzice już tak nie ingerują w życie młodych dorosłych ludzi. Czasy się zmieniły. Czy na lepsze?

Zaczynamy, życie we dwoje.
Uczymy się słowa: my , zrobimy, będziemy, razem.
Kobietom jakoś łatwo to przychodzi, a mężczyźni walczą. Traktują takie słowa jak swoje terytorium, które muszą oddać.
Tam gdzie ten proces przebiegał powoli łagodnie na zasadzie ja zrobię ..... a ty w tym czasie... , jeśli mąż był gotowy do współpracy, gdy ze sobą rozmawiali i się dogadywali. 
Było : żyli długo i ????

A jeśli nie, jeśli to był Pan i Władca?????
Zaczynamy coraz częściej widzieć swoje różnice, czyli to co nas już nie łączy, a dzieli: nasze wady.
Coraz rzadziej patrzymy sobie w oczy, jemy wspólne kolacje lub trzymamy się za ręce.
Coraz częściej kobieta - żona czeka na męża w domu sama.
Czy ma jeszcze marzenia?
Są już dzieci, kłopoty, praca, dom itp....
Ona często sama w swojej samotności. Myśli - co ze mną nie tak, dlaczego? Po co ? Gdzie on jest? Dlaczego w domu pełnym ludzi jestem sama? Jestem sama czy samotna? 
Ukradkiem ociera łzy spływające jej po policzku. Narasta frustracja. Nie słyszy już słów, które dają jej siłę. Zastanawia się po co to wszystko było? Po co ta zabawa w dom? Dla kogo? 
Tylko, że jest już za późno. Są dzieci, a ona żona jest już matką. 

Teraz kobiety wyzwolone, z toksycznych związków odchodzą. Są jednak takie , które się poddały, oddały siebie, nie walczyły. Co je czeka?

Wiem jedno, walka się opłaca, ale nie taka na noże, a taka na uczucia. 
Czasem do własnego męża pisałam list, o tym co mnie boli, co czuję, bo słuchać nie chciał i kończyło się to awanturą. Tak przez lata docierały się dwa osobne kamienie. 
Dziś jesteśmy razem, zawsze i wszędzie. 
Dziś co niektórzy nam zazdroszczą: trzymania się za rękę, wspólnych wyjść, wyjazdów. Dziś dostaję to, co mówi żonie, że jestem kochana i  ważna w jego życiu.

Dziś możemy iść przez resztę życia trzymając się za ręce, patrząc na wschody i zachody słońca. 
Dziś uśmiecham się gdy słyszę słowo żona.  👫 💕👩👩





2021-10-27

Dziewczyna, kobieta - Ja

My kobiety jesteśmy wielozadaniowe. Potrafimy robić wiele rzeczy na raz. Przez całą naszą drogę mamy własną szkołę życia. Same podglądałyśmy nasze mamy, babcie, ciocie, czasem sąsiadki. Mamy szczęście jeśli mamy dobre wzory. Jednak nie zawsze tak jest. Musimy same podejmować decyzje. 

Nikt nas nie uczy jak być : kobietą, żoną , matką, babką, a teraz emerytką. 
Musiałam w tym wszystkim odnaleźć siebie.

Teraz mam wpływ na ludzi, z którymi przebywam. Otaczam się takimi w których towarzystwie się dobrze czuję, których kocham , lubię, szanuję. Jeśli jest inaczej po prostu odchodzę. 

Teraz jako emerytce jest mi już wszystko wolno. Nie muszę na siłę utrzymywać kontaktów, o które nie warto zabiegać, czy o takie, które są dla mnie energetycznym wampirem.

Teraz nie muszę dbać o układy, powiązania czy hierarchię zawodową.  Po co kłamać i udawać, że coś jest białe,  jak wszyscy wokoło widzą, że nie.   
Po czasie widzę jak się myliłam. Emeryci nadal mają swoje uprzedzenia. 
Tak bardzo mi przykro, że nie siadają do jednego wielkiego stołu, tylko do małych stolików. Nadal są podziały zawodowe mimo, że to już tylko emeryci.

Zawsze myślałam o sobie, że należę do osób szczerych. Mówiłam wprost o tym co widziałam. Traktowałam ludzi tak jak chciałam być traktowana. Szczerze.

Teraz z wiekiem nauczyłam się dyplomacji. Przyjmuję do wiadomości i tyle , albo aż tyle. Odkryłam, że najlepiej jest, nie widzieć i nie słyszeć. Jest to łatwe jeśli nie dotyczy to mojej osoby, a co jeśli dotyczy to mnie? 
Po prostu oddycham. Skupiam myśli na przyjemnych wspomnieniach. Przywołuję w pamięci piękne miejsca.

Może dlatego , że staram się słuchać, a nie tylko mówić, grono moich bliskich znajomych się powiększyło. Przyjaciele mnie nie opuścili, odnowiłam stare przyjaźnie.

Moje przemyślenia.
Teraz w/g mnie wszyscy są równi. Teraz to emeryci.
Jak bardzo się myliłam.

Kiedy coś się kończy, coś nowego się zaczyna :)

 Kiedy przeszłam na emeryturę, targało mną wiele uczuć.

Radość - mam dużo czasu dla siebie - nareszcie!

Strach - co z tym czasem zrobię, co zrobię ze sobą?

Niepewność - co z moim życiem, czy się tu odnajdę.

Kobieta po przejściach z niepewnością co dalej?

Przyjaciele mówili : na emeryturze będziesz mogła wszystko, będziesz spełniać swoje marzenia.

Więc tak chcę, ale.........

....... No właśnie ale..... 

Ale jakie ja mam marzenia ???

Kiedy zaczęła się moja dorosłość, wsiadłam do pociągu "dorosłe życie", który przez cały czas nabierał rozpędu. Jechał z górki lub pod górkę, szybciej  lub wolniej. Czasem próbował zatrzymać mnie. Sam nigdy się nie zatrzymał. Teraz pozwolił mi wysiąść i zająć się sobą. 

Przez czas kiedy byłam w ciągłym pędzie, pomalutku zapominałam o sobie. To my kobiety zaczynamy karierę zawodową , która nie rzadko jest przerwana ciążą. Potem dziecko lub dzieci, kiedy je odchowamy , stawiamy sobie pytanie - co dalej?

Tak też było ze mną. Praca, dom, dzieci.

Marzenie - przespać noc, 

                 - aby dziecko było zdrowe, 

                 - żeby nie zwolnili z pracy,

                  - żeby było na rachunki,

                  - żebym w tym wszystkim nie była sama.

Nasze życie to pęd: praca, dom, dzieci, działka, a mamy jeszcze męża, rodziców, rodzeństwo, psa, kota, czasem przyjaciół. 




Jak to wszystko pogodzić ???