💬🙍 Jeszcze chwilę temu wiedziałam co mam w głowie i czym chcę się podzielić. Teraz mam pustkę. Zastanawiam się dlaczego? Czy to przez te moje myśli, przez ten natłok uczuć, czy przez to ,że czasem mam dość. Kiedy już chcę odpuścić , wydarza się coś co powoduje, że myślę jeszcze nie teraz, to nie tak jak myślę, albo to dla takich ludzi to robię. I robię dalej.
Tyle się mówi o pomaganiu. Niedawno był ukraiński Dzień Matki, zaraz będzie polski, a potem dzień dziecka. Pomyślałam zrobimy to dla dzieci. Niech one w tym dniu mają swoje prawdziwe święto. Niech mamy z Ukrainy , które zachodzą do naszego magazynu się poznają. Niech wymieniają doświadczenia. Niech wiedzą, że takich jak one jest więcej.
Zaczęłam pytać, rozmawiać, chodzić po urzędach. Pomysł super, potrzebny i tp ble ble ble... Słuchałam i myślałam: fajnie można zrobić coś na większą skalę , ale z upływem czasu widziałam jak ludzie , którzy mają coś do powiedzenia milkną, nie mają czasu, albo po prostu, pytają nie czekając na odpowiedź.Nie raz słyszałam " mamy procedury"
Poddałam się. Sama nic nie zrobię, myślę. Porobię choć paczki ze słodyczami dla dzieci.
Parę telefonów, rozmów, ogłoszeń. Super to mi się uda, bez władz, bez urzędników, tylko my emerytki, nasze rodziny i nasi przyjaciele z domów i faceboka. W głowie miałam wszystko poukładane.
W naszym magazynie pojawiło się trochę środków czystości. Zbierałyśmy to przez kilka dni , aby wszystkich podzielić po trochę , a nie jednej wszystko. I jedna wizyta w moim domu zmienia mnie na nowo. Znowu wiem , że nie jestem sama z moimi koleżankami. Gdyby nie to , że nie wypada rzuciłabym się panu Pawłowi na szyję. Przywiózł nam środki czystości. Gdy rozmawialiśmy, powiedział po prostu" Pisałaś , że potrzebujesz proszku aby uszczęśliwić mamy". To nie tak , że nie doceniam wszystkich innych ,którzy nam pomagają . Doceniam i jest dla mnie ważne wszystko, każda pomoc się liczy nawet taka niewielka. Ot choćby to był cukierek, batonik czy serek, a najbardziej czas. Dziękuję z całego serca każdemu , kto nam pomaga, a kogo nie znamy nawet z imienia.
Nawet nie wie jak on uszczęśliwił mnie. Byłam w skowronkach. Potem zadzwoniłam do koleżanki, z pytaniem o zdrowie i w rozmowie z nią dowiedziałam się, iż jedna z naszych podopiecznych wraca do Polski z Ukrainy do dzieci. Musiała tam jechać. Jakie to było trudne, zostawić w obcym kraju swoje dzieci z mamą i wyjechać na dwa tygodnie na Ukrainę. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Widziałam tylko jej twarz gdy rozmawiałyśmy przez mesengera, a tam wyły syreny, a ona chowała głowę w ramiona. To co słyszałam było straszne. Ucieszyłam się , że wraca, dzieci będą szczęśliwe, choć wiem , że ona tak będzie kursowała co jakiś czas. Nie chce palić mostów, chce utrzymać swoją pracę na Ukrainie i wrócić tam, gdy tylko będzie to możliwe.
Dzwoni. Znowu dzwoni telefon. To Ollena, kolejna mama , która stara się jak może i często rezygnuje z naszej pomocy, aby inne mamy mogły z niej skorzystać.
Rozmawiamy.
I to ona znowu opowiada o swoim , życiu , że problem bo chce do pracy ale ma dziecko które nie skończyło 2 lat i niestety odmówiono jej przedszkola. Samo życie. Opowiada też, że mając trójkę dzieci, mieszkając w małym mieszkaniu ( bo na wynajęcie większego nie mogą sobie pozwolić), siada psychika jej dzieci a co za tym idzie i jej. Dzieci bawią się na podwórku, ale nie ma tam innych ukraińskich dzieci. Nie mają tu koleżanek, przyjaciół ani dziadków. Są same.
Znowu mam pomysł, a ona prosi niech pani go zrealizuje. Mówi , naszym dzieciom nie potrzebne są zabawki czy słodycze one potrzebują przyjaciół. Takich osób jest więcej. Razem w poniedziałek pójdziemy po parkach w Wołowie, zobaczymy który się nada na pogaduchy dla mam i zabawy dla dzieci. Zaproszę tam wszystkie mamy z dziećmi z naszego magazynu , niech się poznają, może się zaprzyjaźnią i nie będą już same.
No proszę , chciałam napisać o doświadczeniach osób które pomagają , a wyszło jak zawsze. Magazyn prowadzimy dla rodzin z Ukrainy , ale nie zapominamy o polskich rodzinach potrzebujących pomocy.